• kult czystej egzekutywy — właśnie owych „generalnych pełnomocnictw”. To skrajny „idealista”, któremu obcy jest „materializm” równoznaczny z przywiązaniem do tak przyziemnej materii jak konkretny program. Mimo to nie jest tak, jak mówisz, że K. „nie zamierza dokonywać żadnych ustrojowych zmian”. W końcu, bardzo mocne wzmocnienie władzy wykonawczej, kosztem ustawodawczej i sądowniczej, to jednak konkretna ustrojowa zmiana. A że przeprowadzona nie wiadomo po co — to już osobny problem. Czy Kaczyński to polityk na wskroś racjonalny? … Czy można jeszcze bardzieć podzielić włos na czterdzieści-czworo? Oczywiście, że prezes wie co robi, jakiś tam swój racjonalny rozum posiada, juz o łagodnym wzroku i wymownej gestykulacji dłoni nie wspominając. Jego władza, jego polityka, jego racjonalność. A to, że nam się nie podoba, ba, wręcz zakrawa na szaleństwo – to przecież jest nasz feler.

    I felerem wyborców jest to, że głosując na PiS dali się zwieść słowom prezesa i obietnicom jego pacynek. Nie wiadomo mnie po co nań głosowali. Bo jeśli zależało im na 500 złotych na dziecko, albo na likwidacji gimnazjów i podstawówki dla 6-latków, albo na religii na świadectwie, to słusznie robili. Ale im zależało na czymś o wiele większym, o czymś niepomiernie pozytywniejszym, twórczym, patriotycznym – im zależało na dokopaniu w tłuste półdupki Tuska, a jak nie mogli tak daleko sięgnąć, to w tyłki Radka i doktor z Radomia, no i Szoguna z Budy Ruskiej. To było wiekopomne dzieło wyborcze, zbiorowo demokratyczne.

    W tym sensie metafizycznym Polacy wiedzieli co robią? A w sensie przyziemnym, jeśli im zależało na większym socjalu, np. na podniesieniu płacy minimalnej, na progresywności danin, na wyższych płacach i dosypaniu matkom (i ojcom) z dziećmi na ręku i na utrzymaniu to należało nie wybierać PiS. Należało dać nauczkę zgniłym Platformersom, należało znaleźć inne ekipy do rządzenia, należało zmusić do tworzenia koalicji i umożliwić przez kilka przejściowych lat na kształtowanie nowych aktorów i meblowanie sceny inaczej niż POPiS.

    Nie wiem co chcieli zrobić wyborcy, co chcieli osiągnąć wybierając PiS. Bo co zamierza prezes jest jasne od samego początku III RP.


    votre commentaire
  • Wydaje mi się, że pomijasz istotny czynnik w całym układzie sił, mianowicie rosnącą rolę coraz bardziej paranoicznej subiektywności. W Twojej analizie Kaczyński jawi się jako polityk w przeważającej mierze racjonalny i w gruncie rzeczy uprawiający tradycyjną politykę. Nie przeczę o tyle, o ile pewne elementy — a ściślej: pozostałości racjonalizmu oraz tradycyjnie pojętego myślenia politycznego — są wciąż obecne w dyskursie, jaki chaotycznie rozwija Kaczyński. Kłopot w tym, iż owa racjonalność i polityczność sukcesywnie cofają się pod naporem irracjonalizmu i post-polityczności. Te dwa ostatnie czynniki korelują z procesem podporządkowania obiektywizmu (np. w ocenie otaczającej nas rzeczywistości) temu, co radykalnie subiektywne. Krótko mówiąc: Kaczyński coraz bardziej ulega swoim paranoicznym mniemaniom i wyobrażeniom. Z tego wynika, że państwo czy ustrój mogą być OBIEKTYWNIE niezagrożone, natomiast Kaczyńskiemu może się SUBIEKTYWNIE wydawać, że zagrożenie jest wyjątkowe — i jako takie wymaga wyjątkowych środków, np. wprowadzenia stanu wyjątkowego (notabene, to charakterystyczne napięcie między obiektywnym stanem rzeczy a subiektywnym mniemaniem, kontestującym ów stan, widać wyraźnie np. w stosunku Kaczyńskiego do katastrofy smoleńskiej — obiektywna analiza nie daje żadnych przesłanek do tezy o zamachu, mimo to paranoicznie subiektywny podmiot żywi silne przekonanie, że zamach miał miejsce).

    W tym kontekście przypomniałbym „Dyktaturę” Schmitta. Ten fundamentalny manifest (tekst Schmitta wszak manifestacyjnie afirmuje dyktaturę) powstał w wyniku bardzo silnego przeświadczenia — skrajnie subiektywnego — że rozpad państwa niemieckiego można powstrzymać wyłącznie przy pomocy nadzwyczajnych środków (dyktatury właśnie). Nie mam ochoty na marksistowskie teoretyzowanie o komunizmie. PRL jest określany potocznie komuną i tego się trzymam. To że komuna miała różne fazy to wiem, jak również to, że komuna po Solidarności w sumie postradała totalitarne zęby i kończyła swój żywot bardziej jako wojskowa hunta, a nie jako totalitarna monokultura. Tylko, że te dywagacje są tutaj nie na temat.

    Realia „polityczne” miały jednak to do siebie, że protagoniści działający w ramach tamtych realiów czuli się zobowiązani do tego, by swoje subiektywne pomiary wentylacji Warszawa  mniemania obiektywizować w postaci w miarę przynajmniej spójnych dyskursów (stąd „Dyktatura” Schmitta, „Totalna mobilizacja” Jungera czy „Mein Kampf” Hitlera). Rzeczywistość post-polityczna natomiast walnia z obowiązku obiektywizacji oraz przywiązuje niewielką wagę do treści — tym, co się liczy jest przede wszystkim chaotyczny ruch afektów, przygodne kłębienie się namiętności, inscenizowanych przez reżyserów od przypadku do przypadku. W takim układzie sensy są drugorzędne — chodzi tylko o to, by się paliły i rozpalały publikę. Przedwczoraj koksem był „układ”, wczoraj „katastrofa smoleńska”, dziś w piecu można palić „islamistami”, a jutro na podpałkę pójdzie „unia” — i każdy z tych obiektów będzie wymagał specjalnego traktowania (Sonderbehandlung ;-)), nadzwyczajnych środków skumulowanych w jednej dłoni „szarpiącej cugle”…


    votre commentaire
  • Zgadzam się z twoimi uwagami. Z tym, że stan ktory opisujesz w komentarzu o 11,13 w moim przekonaniu odnosi się do praktyki politycznej okreslanej współcześnie jako „demokratura” a nie „dyktatura”.

    Nie przepadam za tym okresleniem z uwagi na jego ogólnikowość no ale jak na razie lepszego nie wymyślono.

    Przypomnę, że owa „demokratura” w najwiekszym skrócie to sprawowanie władzy po częsci demokratyczne a po częsci dyktatorskie bedace reakcją na słabości tzw demokracji liberalnej. Taki autorytarym okraszony fasadową demokracją. Mysle, że w tym się najlepiej mieści tworzenie pozorów o których piszemy.

    Natomiast „dyktaturą” są rządy jakiejś grupy społecznej pozostające poza kontrolą społeczną realizowaną w formule demokratycznej.

    O to własnie chodziło red Bartoszowi, który w polemice z prof Borodziejem snujacym analogie miedzy PiS a NSDAP przypomniał, że w marcu 1933 NSDAP uzyskała tzw generalne pełnomocnictwa do sprawowania władzy za pomocą dekretów czyli poza kontrolą parlamentarną. To był początek dyktatury czy „Państwa Stanu Wyjatkowego” jak to okreslił prof Ryszka – wspomniałem o tym na początku dyskusji.

    Powyższy przykład, jak i inne doswiadczenia z dyktaturami wskazują, że ta forma sprawowania władzy za pomocą przemocy państwowej stosowana jest w momentach zagrożenia państwa, jego ustroju, stosunków własnosci itp. Albo odwrotnie – w przypadku gdy dyktatorska grupa chce zmienić ustrój. Jeśli chodzi o Polskę i Polaków, to wyzwolenie z kaźni własnej posłuszeństwa jaźni wiedzie głownie poprzez wyzwolenie się spod wpływu kościoła katolickiego, instytucji autorytarnej, hierarchicznej, aktywnej politycznie i usłużnej posłusznym jej politykom, instytucji opartej na posłuszeństwie w relacji pastuch – trzoda. Co niedziela wielkie pranie mózgu plus okazjonalne przepierki. Takim ludem łatwo sterować, taki lud bez końca czeka na zbawiciela, i czekać będzie do śmierci zwanej usraną, bo jedynym zbawicielem ludu jest sam lud, poprzez zdrowo funkcjonujące społeczeństwo obywatelskie i emanująca z nich organizacja państwa.

    Nikt w III RP, nawet pożal-się-materio lewica z peerelowskim rodowodem, nikt nie był w stanie postawić kościoła na swoim miejscu, czyli w sferze prywatnego życia obywateli. Rządy autorytarne były zapisane u zarania III RP, a to z tej prostej przyczyny, że na fundament post-komunistycznej Polski oraz na pierwsze 16 lat jej trwanie przypada nic innego, jak jedno z największych nieszczęść w historii Polski: pontyfikat papieża-Polaka. Władający Polską od lewa do prawa jednym okiem spozierali z trwogą na Watykan, no bo co papież-Polak powie, jeśli zrobimy tak, a nie inaczej ? Autorytaryzm papieski położył się długim cieniem na Polakach, którzy z niewolniczym umiłowaniem słuchali pohukiwań płynących ze strony tej religijnej satrapii, słuchali bardziej, niż samych siebie, dziwując się potem, że coś jest nie tak z Polską. Pewnie, że „coś” było pokój zagadek Warszawa  nie tak, skoro coś nie tak było z Polakami, dobrowolnie oddającymi odpowiedzialność za własną pomyślność w ręce watykańskiego ojca narodu polskiego i jego miejscowych namiestników typu Michalik, Dydycz czy Ryczan. Ten stan rzeczy trwa do dziś w Polsce wytapetowanej obrazkami i tandetnymi figurkami Wojtyły, stan niewolniczego upojenia. To doskonałą gleba dla autorytaryzmu.

    Jak dowodziłem w dyskusji nie ma przesłanek do twierdzenia, że PiS Kaczyńskiego siegnie po dyktatorską formę rządów ponieważ z jednej strony państwo, jego ustrój są niezagrożone a z drugiej Kaczyński nie zamierza dokonywać żadnych ustrojowych zmian. Z mysli politycznej Kaczyńskiego, choć wyrażanej ekspresyjnie, bojowo, momentami rewolucyjnie, po odcedzeniu nic nie pozostaje. Cała ta zapowiadana zmiana to lipa więc Kaczyńskiemu do niczego nie są potrzebne jakieś „generalne pełnomocnictwa”.


    votre commentaire
  • W naszej dyskusji warto by także doprecyzować wyobrażenie dyktatury. Jak sobie wyobrażamy jej funkcjonowanie w Polsce rządzonej przez PiS. Z mojej perspektywy to nie byłby regularny, rygorystyczny, twardy zamordyzm — zdyscyplinowany, metodyczny, „niemiecki” w formie i treści. Nie będą to także „rosyjskie” wstrząsy (np. dreszcze postulowane przez Szigalewa w „Biesach”), lecz raczej coś w rodzaju miękkawej, chaotycznej stagnacji autorytarnej (odpowiednik sekularnej stagnacji ekonomicznej).Dyktatury nie trzeba w Polsce w zasadzie wprowadzać, bo ta w sposób zawoalowany w wymiarze centralnym ciągle istnieje. Jest to dyktatura nomenklatur partyjno-medialnych, oligopolu wąskich środowisk praktycznie niewymienialnych w procesach demokratycznych.

    Paradoksalnie, to nawet w komunie PZPR był dla narodu bardziej reprezentatywny niż dzisiejsze sitwy partyjne, chociaż ta reprezentatywność nie była naturalna i oddolna, lecz wynikała z oportunizmu w systemie totalitarnym. Więc nie jest wzorcem pozytywnym. Ale partia miała jednak te 2 mln członków, a w szczycie mówiono nawet o 3 mln członków, co jest już niezłym parametrem reprezentatywności.

    Do tego wymienialność wierchuszki w PZPR była dużo większa niż w III RP. Wprawdzie brała się z zawieruch społecznych a nie z „wyborów”, ale jakby nie było większe przewietrzenia odbywały się średnio co 10 lat. Teraz się szyldy zmieniają jak w kalejdoskopie, ale ze 2-3 setki tych samych z grubsza „ryjów” musimy z obrzydzeniem oglądać od 25 lat. Na czele z Kaczyńskim, Kwaśniewskim, Tuskiem, Pawlakiem i Millerem już od Okrągłego Stołu.

    III RP oczywiście nie jest totalitaryzmem jakim był komunizm, ale dyktaturą nomenklaturową w swojej istocie jest. Zmiany w centralnych instytucjach władzy są kosmetyczne, pozorne. Wybory do Sejmu jak w komunie, TVP gadzinowatą tubą propagandową jak w komunie, partie ponad prawem i poza prawem jak w komunie, stalinowska prokuratura dyspozycyjna władzy jak w komunie, a SB to może środków inwigilacji i uprawnień dzisiejszym służbom specjalnym nawet pozazdrościć.

    PiS ten stan państwa i „demokracji” znakomicie przedstawił zdejmując maskę i przestając dbać o pozory. Wystarczyło parę pstryknięć palcem, kilka miesięcy i kilka ustawek, by nam w pokazać w całej okazałości w jakim państwie żyjemy. I nie musiał nic nowego wymyślać, tylko nieco bezczelniej atrakcje Warszawa  i bardziej otwarcie robić to co wszyscy robili wcześniej.

    Będzie to ospały, nierychliwy (i oczywiście niesprawiedliwy) stan wyjątkowy — od czasu do czasu kogoś pobiją, czasem zabiją; jednego wsadzą do pierdla, innemu odpuszczą — w zależności od kaprysu danego kacyka lub zmiennych okoliczności. Słowem: przypominać to będzie późne lata 80., tyle że w nudnym (bo oficjalnym) anturażu sanacyjnym. „Zwykli ludzie” do tego się przyzwyczają, bo zwykle przyzwyczajają się do przewlekłych stanów zapalnych — a stan ów będzie się na wschodnią modłę ślimaczyć (tak jak ślimaczy się to, co Rosjanie określają jako „dogniwanje”). Wszędzie zapanuje zgniła gnuśność, bynajmniej nie nieznośna, za to totalnie obezwładniająca. I właśnie w tej gnuśności społeczeństwa pogodzonego z permanentnym stanem gnilnym widziałbym najbardziej infernalny aspekt przyszłości, jaka nam dzisiaj grozi.


    votre commentaire



    Suivre le flux RSS des articles
    Suivre le flux RSS des commentaires